W krainie Juraja Janosika czyli Wielki Rozsutec

Wędrując grzbietami Beskidu Śląskiego i Żywieckiego możemy podziwiać wiele gór Słowacji. Jednym z najciekawszych pod każdym niemal względem, jest pasmo Małej Fatry, której najwyższym wierzchołkiem jest Krywań (1.706 m.n.p.m.). Jednak to nie on przyciąga wzrok, gdy patrzymy na małofatrzańskie fałdy, lecz dziwnie poszarpany, jakby rozbity a następnie rozsypany ręką olbrzyma szczyt Wielkiego Rozsutca (1.609 m.n.p.m.), oraz jego Małego brata.

Wielki Rozsutec widziany z Przełęczy Medziholie
 
Mały Rozsutec

No właśnie, po słowacku Rozsutec znaczy właśnie Rozsypaniec i jest to szczyt-symbol nie tylko Małej Fatry, ale i całej północnej Słowacji. Larum podniosą miłośnicy tatrzańskiego Krywania będącego niewątpliwie symbolem tego kraju – na jego wierzchołek przecież odbywają się coroczne, patriotyczne „wystupy”. Wśród tatrzańskich szczytów jest jednak „jednym z wielu” pięknych masywów, dla oka laika wtopiony jest w skalną ścianę tych gór. Natomiast szczyt Wielki Rozsutec wynurza się z obłości i malowniczych hal, przez co dominuje w krajobrazie niezwykle wyraziście – sprawia niesamowite wrażenie na każdym, kto zawędruje do jego krainy. I tak to z wielkim przymrużeniem oka, dywagując „nad wyższością górskich świąt bożego narodzenia, nad świętami szczytów wielkiej nocy” przyprowadzam się do porządku i zapraszam na kolejną wycieczkę. Obok klasycznego trekkingu, będzie ona miała częściowo charakter wspinaczki, stąd konieczne jest obycie z wędrówką z wykorzystaniem sztucznych ułatwień, oraz umiejętność poruszania się skalnymi perciami.

Z Żywca w Małą Fatrę możemy dotrzeć przekraczając granicę w Korbielowie, a następnie mijając przygraniczne, uśpione wioski (Oravską Polhorę, Rabcę, Zubrohlavę) docieramy do Namestova. Po lewej stronie mijamy sztuczne jezioro i kierujemy się w stronę Oravskiego Podzamoku, czyli przepięknego XIII-wiecznego zamku, wybudowanego na 112 metrowej skale ponad rzeczną taflą. To siedziba możnych panów władających Orawą przez stulecia. Właśnie stąd w drugiej połowie XV wieku przywędrował do Żywca Piotr Komorowski, gdy po konflikcie z królem Węgier musiał opuścić te ziemie. Król Kazimierz Jagiellończyk, aby zrekompensować utratę dóbr Liptowa i Orawy podarował mu Ziemię Żywiecką, którą ród Komorowskich władał przez ponad 150 lat. Warto zatrzymać się na dłużej i zwiedzić zamek, jednak dzisiaj naszym celem są góry. Dojeżdżamy do Dolnego Kubina i tam odbijamy w stronę Terchovej (kierunkowskaz: „Na Kralowany”), czyli głównej miejscowości Małej Fatry. Mkniemy malowniczą doliną Zazrivki, po 15 minutach na wyraźnym skrzyżowaniu odbijamy w lewo i zatrzymujemy się na parkingu obok Hotelu „Diery”, gdzie zaczyna się niebiesko znakowany szlak. Zanim na niego wejdziemy warto zatopić się na moment w historii tej ziemi.

Kobiety z Terchowej – okres przedwojenny

Leżąca u wylotu Doliny Vratnej, założona przez wołoskich pasterzy Terchova, to rodzinna miejscowość najbardziej znanego karpackiego zbójnika czyli Juraja Janosika. Ileż barwnych legend, rzewnych pieśni i prawdziwych historii wiąże się z tym na pół mitycznym harnasiem. Zacznijmy od faktów: urodził się w 1688 roku w przysiółku „U Janosow”, pod grzbietem Pupowa. W Terchowej wychowywał się i dorastał, później już jako 20-letni młodzieniec walczył w antyhabsburskim powstaniu Franciszka Rakoczego. Dostał się do niewoli i siłą został wcielony do armii austriackiej – jako strażnik więzienny poznał herszta zbójników Tomasia Uhorcika, z którym się zaprzyjaźnił. Razem uciekli z niewoli i zbiegli w Karpaty, werbując podobnych sobie towarzyszy. Tak powstała zbójnicka brać, której od 1711 roku przewodził Janosik. Napadali głównie na podróżnych na Orawie i Liptowie, lecz proceder nie trwał długo, gdyż harnaś został ujęty już w 1713 roku. Ponoć zdradziła go „frajerka”, gdy wesoło tańczył w karczmie w Valasce Dubowej. Zginął powieszony na haku „za poślednie ziebro” w Liptowskim Mikulaszu. Z biegiem czasu jego historia obrosła w legendę, przypisywano mu nadludzkie możliwości (czarodziejska ciupaga, pas który chronił przed ostrzem miecza), dobroć i sprawiedliwość („zabierał bogatym, dawał biednym”) czy też walkę o wyzwolenie narodu słowackiego (walkę z z oddziałami cesarskimi, napady na zamki i kasztele), a jego sława wykroczyła poza górne Węgry. Ile w tym prawdy – niech każdy z nas zdecyduje, biorąc pod uwagę moc argumentów historycznych lub ludowych podań. Pewne jest to, że dziś w Terchowej na wzgórzu stoi potężny pomnik Juraja Janosika, który spogląda dumnie na swoją rodzinną wieś i zaprasza wszystkich do wędrówki po swoich małofatrzańskich włościach. Przetrwał w zbiorowej świadomości jako prawy, walczący w imieniu prostego ludu i kierujący się głosem serca syn karpackiej ziemi. Niech tak zostanie.

Pomnik Juraja Janosika nad Terchową

Naszą wędrówkę rozpoczniemy właśnie od zbójnickich ścieżek, bowiem szlak rozpoczynamy od pokonania „Janosikowych Dier” („Janosikowych Dziur”), czyli przepięknych skalnych wąwozów, ubezpieczonych drabinkami, łańcuchami i klamrami. Ciężko opisać piękno Dierów, bowiem jest to jedno z najbardziej malowniczych miejsc jakie znam. Trasa prowadzi wzdłuż porywistych potoków, wodospadów, pionowych skał, których majestat i potęga po prostu powala. Wspinamy się po sztucznych ubezpieczeniach i pomostach wśród wodnych kaskad, by zaraz potem wspinać się po skalnych półkach i z wysokości spojrzeć wgłąb krystalicznej kipieli.

Surowe ściany w połączeniu z bajecznymi kolorami szaty roślinnej tworzą niesamowity klimat naszej wędrówki. To chyba najpiękniejsza trasa wyprowadzająca na górskie szczyty. Około dwóch godzin wspinamy się Dolnymi i Górnymi Dierami, potem leśnym traktem wychodzimy na przełęcz pomiędzy Rozsutcami. Medzirozsutce to głębokie siodło górskie z widokiem na obydwa szczyty: Małego i Wielkiego Rozsutca. Z tej perspektywy pionowa ściana jasnych dolomitów tego pierwszego robi spore wrażenie, a naskalne porosty i murawy kolorują go nierealnie. Czerwony szlak na jego szczyt to wspinaczka leśnym, usypistym terenem, na kilkudziesięciu metrach w najbardziej wymagających miejscach ubezpieczonym ciągiem łańcuchów. Trzeba bardzo mocno zaznaczyć, że wymagana jest pewna niewrażliwość na ekspozycję, czyli brak zahamowań przed tego typu skalną wspinaczką.

Zimowe Janosikowe Diery

W zależności od ruchu na szlaku różny jest czas zdobycia Małego Rozsutca, trzeba przyjąć że znajdziemy się na jego szczycie po okołu 30 minutach. I wtedy stwierdzimy: warto było się pomęczyć. Podczas nabierania wysokości otwierają się coraz rozleglejsze, zapierające dech w piersiach widoki. Z wierzchołka możemy podziwiać pobliskiego, niemal na wyciągnięcie ręki Wielkiego Rozsutca, oraz pasma okalające Małą Fatrę.

Na szczycie Małego Rozsutca

Ostrożnie schodzimy tym samym szlakiem i wracamy na Przełęcz Medzirozsutce. Do lat 70-tych XX wieku odbywał się tutaj intensywny wypas owiec, efektem czego jest sztuczne „wylesienie” obszaru. Mamy za to pyszne widoki na poszarpaną grań Tatr Zachodnich. Trzymamy się czerwonych znaków i rozpoczynamy zdobywanie Dużego Rozsutca. Ścieżka wiedzie od razu dość stromo lasem, by po kilkudziesięciu minutach wyprowadzić nas na skalny grzebień. Powoli kończy się linia lasu, zaczyna się piętro kosodrzewiny i karłowatych jarzębin. W przepięknej scenerii wspinamy się coraz wyżej, korzystając w niektórych miejscach ze sztucznych ułatwień w postaci łańcuchów. Już dostrzegamy cel naszej wędrówki: porozcinany niemożliwie szczyt góry. Raz w górę, to znowu w dół prowadzi nas skalna perć fundując nam spore wrażenia, a widoki coraz rozleglejsze cieszą coraz bardziej. Jeszcze kilka mocnych chwytów łańcucha, jeszcze skalna galeryjka, jeszcze kilka pewnych punktów oparcia dla nóg i już zmierzamy w stronę krzyża znajdującego się na szczycie Wielkiego Rozsutca. Cóż za radość!

Na szczycie Wielkiego Rozsutca – widok na Tatry
 
Widok z Wielkiego Rozsutca na Przełęcz Medziholie – tam stało schronisko

A więc rozsiadamy się wygodnie i spoglądamy dookoła. Zacznijmy przekornie od tego czego nie widać, a mianowicie od schroniska, które znajdowało pod Rozsutcem, parę minut od doskonale widocznej Przełęczy Medzihole. Chatę wybudował w 1935 roku Josef Weider z Żiliny i przez długi czas była jedynym schronem w Małej Fatrze.

Schronisko pod Rozsutcem

Podczas wojny ukrywali się w niej zbiegowie z obozów jenieckich oraz stanowiła zaplecze dla partyzantki. Schronisko zostało spalone w 1944 roku przez Niemców, jednak w parę lat po wojnie je odbudowano. Autor przewodników turystycznych Vladimir Adamec tak o nim pisał w 1956 roku: „Chata je uciupena v najromantikejsom kutiku Malej Fatry” i faktycznie miał rację. Położona pomiędzy skalnym miastem Wielkiego Rozsutca, a kopulastym Stohem prezentowała się wspaniale i cieszyła się dużym powodzeniem wśród turystów. Niestety, w 1985 roku w ciągu paru godzin ogień doszczętnie strawił schronisko, nie zdecydowano się na jego odbudowę. Dziś kamienie rozrzucone na paru metrach kwadratowych przypominają, że kiedyś stała tu „Chata pod Rozsutcem”.

Tyle pozostało po schronisku pod Rozsutcem

Podnosimy wzrok i rozpoznajemy charakterystyczne górskie masywy. Dokoła nas faluje spowite delikatna mgiełką Morze Karpackie. Wyraźnie widoczne wypiętrzenia Beskidu Granicznego z naszą Babią Królową i zbójnickim Pilskiem, a tuż przed nimi Kysuckie Góry i Orawska Magura z wyciętym pasem lasu na Kubińskiej Holi. Pięknie prezentuje się Wielki Chocz przechodzący długim pasem w Tatry Zachodnie. Wielka Fatra ukazuje swą potęgę z kulminacją najwyższego Ostredoka, a na horyzoncie zachodnim rozpoznajemy czeskie pasma Beskidu Morawsko-Ślaskiego z charakterystyczną Łysą Górą. Wreszcie przepiękna Mała Fatra. Niemal dotykamy obłości Stoha i wyłaniających się zza niego wierzchołków Chleba i Suchego. Z drugiej strony wrota Doliny Vratnej utworzone przez poszarpaną grań Sokoli i Bobotów. I znów wyłączam zegar i nie chcę by kiedykolwiek ruszył.

Stoh i grań Małej Fatry
 
Mała Fatra zimą

Wyprawa w Małą Fatrę dostarczy na pewno niezapomnianych wrażeń, a zdobycie Rozsutców to jedna z wielu możliwości penetracji tego pasma. Jestem przekonany, że kto choć raz tutaj przybył, będzie wracał, gdy tylko nadarzy się sposobność. Sukcesywnie będzie zdobywał kolejne szczyty, bo Mała Fatra to przepiękna kraina. I myślę sobie, że z podobną miłością patrzył na swe góry Juraj Janosik, gdy 200 lat temu postanowił z nimi związać swój los. I ta świadomość, że choć przez chwilę jest się Panem Karpat rekompensuje wszelkie konsekwencje zbójnickiego życia – to chyba najpiękniejsze uczucie jakiego może doświadczyć człowiek.

P.S. Obszar krywańskiej Małej Fatry od 1967 roku teren objęto ochroną w ramach Parku Krajobrazowego (Chranena Krajinna Oblast, CHKO). W jego ramach powstało 5 rezerwatów przyrody, z którego największy i najcenniejszy to „Rozsutec”, zbadany dogłębnie przez słowackich naukowców w latach 70-tych. W 1988 roku powołano do życia Park Narodowy Mała Fatra (liczba rezerwatów wzrosła do 16), a jego powierzchnia wraz z otuliną wynosi obecnie 23.262 ha. Znacznie ograniczono możliwości swobodnego poruszania się po terenie parku, szlaki zamykane są okresowo m.in. czerwony szlak na Rozsutca zamknięty w związku z ochroną wylęgu ptaków (od 1 marca do 15 czerwca), informuje o tym tablica umieszczona na szlaku: „Trasa je v úseku Medzirozsutce – Veľký Rozsutec – Medziholie od 1. marca do 15. júna pre návštevníkov uzatvorená”.

Strona Parku Narodowego Mała Fatra: http://www.npmalafatra.sk/ Informacja o szlakach: http://files.npmalafatra.webnode.sk/200 … riadok.pdf

Bibliografia:
Krywańska Mała Fatra, Monika Nyczanka, , wyd.Trawers, Latchorzew 2003
 
Źródło zdjęć archiwalnych:
http://www.kiejsiwbeskidach.estranky.cz/fotoalbum/
Pozostałe zdjęcia: Robert Słonka
 
Autor: Robert Słonka