Twoje wspomnienia o Zadzielu

Jeśli pamiętasz Zadziele, jeśli pamiętają je Twoi rodzice lub dziadkowie, jeśli posiadasz zdjęcie lub wszelkie inne dokumenty związane z wioską – napisz, ocalmy od zapomnienia jak najwięcej.

Materiały (teksty, zdjęcia) prześlij na adres e-mail: noth1@tlen.pl


Śkub Józefy i Stanisława Słonka „Lepiej było – ludzie się lepiej szanowali, bo nie było telewizorów - baby się schodziły, skubały pierze, śpiewały, herbate piły” oraz „schodziły się, poplotkowały, częstowały się, szanowały i lepiej było”. Mężczyźni pracujący najczęściej poza domem spotykali się wieczorami w karczmie i tam żywo dyskutowali o minionym dniu. Ponoć na brak konfliktów oraz spornych spraw w Zadzielu narzekali żywieccy prawnicy, którzy nie mogli prowadzić spraw sądowych dotyczących mieszkańców wioski. „W Zadzielu nie było zatargów, rozdzieleń, szanowali i biednych, i bogoczów”. Pomimo bardzo skromnego życia czas ten pozostał w pamięci jako spokojny i wypełniony prostymi zajęciami. Ludzie, choć borykali się z codziennymi problemami, byli dla siebie otwarci i życzliwi. Wieś stanowiła znającą się nawzajem wspólnotę ludzką, w której każdy znał swoje miejsce.

ze wspomnień: Józefy i Stanisława Słonka


Józefa i Stanisław Słonka w centrum Zadziela Na koloryt wsi wpływali jej mieszkańcy. Mieszkały w niej „Liliputki, czyli bracia karzełki, Franek i Michał”, którzy słynęli w Zadzielu tym, że pracowali w cyrku w Ameryce, a „kolegowali się z dziewczynami z Gilowic, też karzełkami”. Był też sąsiad Franek Wala, mieszkający na Rakoczce, który źle wymawiał niektóre litery i słychać było jego okrzyki: „Kasa, a krawa ma ragi !” lub „Kasa, a gąsal me uscype !”. Mieszkali i gospodarzyli, szanując się wzajemnie. Chodzili razem do kościoła, bawili się na chrzcinach, imieninach i weselach. Jak widać, urok wsi kształtowany był przez bardzo różnych ludzi często odmiennego pochodzenia i wiary, co nie przeszkadzało żyć zgodnie w szacunku do siebie. Znała się cała wieś: „Każdego jednego znałeś, nie było u nas takich ludzi niedobrych. Dzielili się jak mogli, nie było takiego interesu jak teraz – jak gospodarz zabił świnię, to częstował sąsiadów, kiszki robił, słoniny i kotleta – co mogli, to się dzielili”.

ze wspomnień: Józefy i Stanisława Słonka


Zamów książkę